Szczęśliwie wsiadłam do pociągu we Wrocławiu, dalej pusto. Fakt wtorek i niewiele osób podróżuje w ciągu tygodnia... Zasypiam. Od czasu do czasu tylko budzą mnie smsy to od rodziców, czy już jadę, to od Tomka, czy żyję, to od Pitera, czy wszystko w porządku...
W końcu ok. 13.00 wysiadam w Zabrzu. Znów to szare, bure miasto. Mój dom.
Nie mam siły na podróż autobusem, spod dworca łapię taksówkę i po niespełna 15 minutach ląduję w domu...
Chyba dopiero teraz naprawdę zaczynam się cieszyć i czuć satysfakcję z wejścia.
Grossglockner 3798mnpm zdobyty!