No i jesteśmy w Jeleniej Górze i tu mała niespodzianka... Jest parę minut po 2.30, pociąg mam za niecałe dwie godziny, a dworzec zamknięty. Otwierają dopiero o 4.00. Na dworze lekki przymrozek, więc Piter postanawia poczekać ze mną. Siedzimy w samochodzie i nawet nie mamy sił rozmawiać.
W końcu czwarta. Wypakowuję plecak i cóż, czas się pożegnać...
Wsiadam do pustego pociągu. Zajmuję przedział i jedyne o co siebie samą proszę, to oto by nie zasnąć. Jadę sama, plecak pełen sprzętu i nie wiem dlaczego dopiero teraz na myśl przychodzą mi same najgorsze rzeczy :D Jest jednak coraz gorzej, oczy same mi się zamykają i nawet nie kojarzę momentów kiedy raz po raz odpływam, gdzieś na w krainę snu...